Oferują dożywotni raj dla zwierząt, spokojną przystań i schronienie w fundacji, w rzeczywistości Aneta i Jarosław S. właściciele Rancza Natii w Rokitnie Szlacheckim, założyciele fundacji „Shih Tzu „Iskierka Nadziei”, która później zmieniła nazwę na „Fundacja zwierząt niechcianych Nadzieja” zarabiają na nieszczęściu zwierząt omijając prawo i na naiwności właścicieli, którzy chcą, aby ich zwierzęta żyły w dobrych warunkach.
Dożywotnie dzierżawy, przyjmowanie emerytowanych zwierząt i domy tymczasowe- głównie na takie ogłoszenia polują właściciele Rancza i fundacji, która rzekomo ratuje zwierzęta.
W 2011 r. przyjęli naszą Arabelle- piękną, skarogniadą klacz, na spokojną emeryturę, została spisana umowa kupna sprzedaży za symboliczne 1 zł z prawem pierwokupu i możliwością odwiedzania konia. Niestety moja mama, która zajmowała się tymi formalnościami dała kredyt zaufania państwu S. i odebranie swojego egzemplarza umowy przełożyła na inny termin.
Klacz była odwiedzana przez nas regularnie, średnio 2-3 razy w miesiącu. Niestety były to krótkie wizyty, przywoziliśmy suchy chleb dla zwierząt i nic nie wskazywało na to, że będziemy mieć jakiekolwiek problemy z tymi ludźmi aż do pewnego lipcowego dnia, gdzie temperatura wskazywała co najmniej 35 stopni w cieniu, odczuwalna jeszcze wyższa. Pojechaliśmy do Rancza odwiedzić naszą klacz, brama była otwarta, a konie chodziły luzem po pastwisku więc weszliśmy.
Widok, który ujrzeliśmy nami wstrząsnął, konie stały na pełnym słońcu bez wody i paszy. Gleba była sucha i ledwo wystawały z niej kłoski suchej trawy. Konie były ospałe, Arabella zawsze na nasz widok ochoczo interesowała się naszym towarzystwem grzebiąc po kieszeniach w poszukiwaniu smaczka, tym razem nie chciała podejść, niechętnie spoglądała w naszą stronę. Dopiero, kiedy daliśmy chleb i jabłka, coś tam skubnęła. Państwa S. podczas naszej wizyty nie było, przyjechali dopiero, jak wychodziliśmy, porozmawialiśmy z nimi przez chwilę i pojechaliśmy do domu.
Wieczorem mama otrzymała nieprzyjemnego maila odnośnie naszej wizyty. W mailu było wyraźnie zaznaczone, że nie życzą sobie wizyt, a utrzymanie koni kosztuje, więc dodatkowo załączone zostało rozliczenie za każdą wizytę u konia jako zwiedzanie mini zoo! W dalszych mailach znajdowała się treść z pomówieniami na nasz temat i informacją, że oni umowy nie mają, bo była niepotrzebna, więc wyrzucili do kosza.
Tydzień później w obstawie policji pojechaliśmy do Rokitna po konia. Byli z nami świadkowie, mieliśmy przygotowany aparat do dokumentacji, niestety konia nam nie wydano, a Jarosław S. na widok aparatu dostał furii i zaczął krzyczeć, że nie życzy sobie żadnych zdjęć. Udało się ukradkiem zrobić telefonem komórkowym tylko jedno.
Dla porównania jak bardzo zmienił się wygląd konia i na jakiej podstawie stwierdziliśmy, że jest zaniedbana poniżej link ze zdjęciem wykonanym zaraz po przyjeździe do rancza.
Po nieudanej próbie interwencji z policją zostało przez nas złożone zawiadomienie do prokuratury o przywłaszczenie konia. Sprawa zakończyła się po 5 latach, jednak podczas jej trwania otworzyły nam się oczy i ukazało się prawdziwe oblicze właścicieli Rancza Natii.
Zeznania Anety i Jarosława nie były spójne, często zmieniane, poplątane, oni sami w pewnym momencie gubili się w zeznaniach. Co chwilę zmieniali ich treść. Dowody przedstawiane przez nich w sądzie nie brzmiały wiarygodnie, choćby orzeczenia od weterynarzy, gdzie wystawiane były zaświadczenia pisane odręcznie na wyrwanych kartkach z zeszytu w kratkę, których treść ograniczała się jedynie do:
„Niniejszym zaświadczam (…) zwierzęta są w dobrym stanie klinicznym. Stan utrzymania dobry” – lek. Wet. Wojciech Z.
„Niniejszym zaświadczam (…) zwierzęta które zbadałem są w dobrym stanie klinicznym” – lek. Wet. Radosław T.
Nie podważam kompetencji lekarzy weterynarii, ale jak się później okazało w/w weterynarze nie specjalizują się w dużych zwierzętach- dokładniej w koniach, a nas interesowały fakty o zdrowiu konkretnego- Arabelki, a nie całego gospodarstwa. Na dodatek ze strony właścicieli Rancza nie wystąpił żaden świadek, który mógłby potwierdzić prawdziwość zeznań o dobrym stanie zwierząt, choćby weterynarze wystawiające powyższe orzeczenia.
Z racji tego, że nie wolno było nam się zbliżać do rancza (groźby policją) wysłaliśmy zaufane osoby pod pretekstem zwiedzenia rancza, które później wystąpiły jako świadkowie w sprawie. Oto kilka zdjęć z wizyty:
Skontaktowaliśmy się również z innymi ludźmi mającymi nieprzyjemne kontakty z Anetą i Jarosławem S. m.in. z właścicielami koni, którzy również dali zwierzęta na dzierżawę lub pensjonat. Ze względu na ich prywatność imiona i nazwiska pozostaną anonimowe.
„Jeśli zamierzacie wchodzić na ścieżkę sądową- chętnie się przyłączę, już w momencie oddania konia, po skandalicznym zachowaniu tego Pana, chcieliśmy oskarżyć go chociażby o wyłudzenie pieniędzy” – właściciel Safakisa.
„Tara już odeszła dawno. W takich warunkach nie chcieliśmy trzymać konia. Odeszliśmy przed wakacjami. Facet był po***any. Co chwila podwyższał nam cenę. Tara będąc tam strasznie schudła, i była zastraszona. Nie byłam świadkiem aby ją bił ale tak nam się wydawało, że prał te konie, bo były strasznie wydygane i ogólnie bały się wszystkiego. Po 2 miesiącach czasu gdy tara tam stała dowiedziałyśmy się, że konie nie dostają owsa na śniadanie ani na kolacje bo to nie ZDROWE?! masakra… wgl koń miał zniszczoną psychikę, oprócz problemów z koniem robił także nam problemy. Mnie zarzucił, że ja się nad końmi znęcam!! Po***us jakich mało. Próbował skłócić mnie i moją znajomą z która mam konia, w końcu nas wyrzucił dał nam kilka godzin na wyprowadzkę, ale byłyśmy przygotowane i przyjechałyśmy po konia od razu, ale nie oddał nam pieniędzy które wziął za kolejny miesiąc...” – opiekunka Tary.
„Tam jak ja byłam to przewinęły się tez inne dwa konie. Ludzie maja ze wszystkimi sprawy sadowe i sami ze sobą się zabijają. Zwierzaki niedożywione i bite. (…) Ja chciałam z nim iść na urdy na końcu, ale machnęłam ręka, bo im o kasę chodziło. Myślę ze facet zastrasza i dlatego wszyscy pękają” – właścicielka Tary.
Skontaktowałam się również z osobą, która przez pewien czas zajmowała się zwierzętami na ranczu, ale bojąc się o swoją prywatność nie chciała komentować. Jedyne co napisała to to, że współczuje i że rodzice nie pozwalają jej tam przebywać.
Oprócz bezpośrednich wypowiedzi w/w osób w sieci pojawiły się ostrzeżenia o fundacji Shih Tzu „Iskierka Nadziei” , którą wspólnie prowadzą państwo S.
http://www.fundacjalepszyswiat.pl/ostrzegamy-przed-fundacja…
http://www.worldeventer.com/…/ostrzegamy-przed-fundacja-shi…
https://www.facebook.com/permalink.php?id=212228012132606&story_fbid=870707536284647
A jak skończyła się nasze spotkanie z Anetą i Jarosławem na ścieżce sądowej?
Sprawa została rozpatrzona pozytywnie na naszą korzyść, sąd w Częstochowie odrzucił również ich apelację i ostatnia sprawa miała miejsce w sierpniu 2015 roku. Po czterech latach nieprzyjemności myśleliśmy, że wreszcie nie będziemy mieć z tymi ludźmi nic wspólnego.
Dokumenty z prawomocnym wyrokiem dostaliśmy w styczniu i od razu zostało wysłane pismo z nakazem wydania konia i sprzętu (siodło, czaprak, ogłowie), które należały do konia. W odpowiedzi otrzymaliśmy od Państwa S. dokument o utylizacji konia, który rzekomo zmarł na skutek choroby, oraz faktury za pensjonat wystawione od sierpnia 2015 do stycznia 2016.
Dodatkowo przy oddawaniu sprzętu okazało się, że jest on zniszczony i nie zdatny do użytku, otrzymaliśmy podmienione ogłowie. Poniżej zdjęcia.
ZADANIEM TEJ STRONY JEST OSTRZEGANIE TYCH, KTÓRZY CHCĄ ODDAĆ ZWIERZĘTA W DOBREJ WIERZE W.W „FUNDACJOMI” I DO RANCZA NATII W ROKITNIE SZLACHECKIM LICZĄC NA PROFESJONALNĄ OPIEKĘ. OSTRZEŻENIA WYSYŁANE SĄ RÓWNIEŻ NA KOŃSKICH FORACH, PRZEZ KTÓRE ZGŁASZA SIĘ DO MNIE WIELE OSÓB, KTÓRE SŁYSZAŁO NEGATYWNE OPINIE NA TEMAT ANETY I JAROSŁAWA S. BĄDŹ MIAŁO Z NIMI NIEPRZYJEMNOŚCI. NIE KIERUJE MNĄ RZĄDZĄ ZEMSTY, BO ŻYCIA KLACZY (O ILE NIE ŻYJE) I LAT W NIEPEWNOŚCI I NERWÓW TO NIE ZWRÓCI, TU CHODZI JEDYNIE O DOBRO ZWIERZĄT.
W miarę możliwości proszę o udostępnianie tego ostrzeżenia i zapraszania ludzi do polubienia strony. Działalność bazująca na wyłudzaniu pieniędzy i oszukiwaniu ludzi kosztem zwierząt musi się jak najszybciej skończyć!
Jeżeli ktoś z was miał podobne, lub jakiekolwiek nieprzyjemności proszę o wiadomość na priv. Gwarantuję anonimowość.










